„Chcemy trwałego miejsca w europejskiej rodzinie” [ROZMOWA]

Rozmowa z profesorem Bogusławem Liberadzkim, wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

Przed wyborami europejskimi w naszym kraju powstała partia Polexit. Załóżmy hipotetycznie, że Polska wychodzi z Unii. Jakie niosłoby to konsekwencje?

Mogą być one tylko złe albo wręcz fatalne. Zarówno gospodarcze, finansowe, ale też cywilizacyjne. Nie byłoby przede wszystkim funduszy, dzięki którym Polska dokonuje wielkiego, widocznego dla każdego skoku cywilizacyjnego. Nie byłoby pieniędzy na regionalne programy operacyjne. Nie byłoby pieniędzy na programy spójności. Nie byłoby dopłat dla rolników, programów dla studentów, swobody podejmowania pracy za granicą. Krótko mówiąc, z powodu braku finansowania skończyłyby się wszystkie programy europejskie, którym zawdzięczamy postęp. Dotarcie polskich towarów na rynek europejski też byłoby utrudnione z powodu reaktywacji barier handlowych. Znów pojawiłyby się szlabany na granicach, wielogodzinne odprawy, opłaty celne oraz wizy. Ale może snuję jakieś czarne wizje? Może nie byłoby tak źle? W końcu oprócz Unii Europejskiej jest jeszcze na naszym kontynencie jeden związek państw, do którego ewentualnie moglibyśmy przystać – ZBiR. Związek Białorusi i Rosji. Przyjęliby nas, jak sądzę.

Czy przewiduje Pan, że po wyborach mocno zmieni się rozkład sił w europarlamencie? Czy jest ryzyko, że ruchy eurosceptyczne zdobędą więcej reprezentantów niż dotąd?

Nie spodziewam się jakiejś radykalnej zmiany. W tej chwili z 751 mandatów Europejska Partia Ludowa (Chrześcijańscy Demokraci) obejmują 215, Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (Socjaldemokracja) – 190 – a Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (Konserwatyści) – 75. Z prostego rachunku widać, że Chrześcijańska Demokracja i lewica mają większość. Mniejszych frakcji zasiadających jeszcze
w ławach poselskich już więc nawet nie wymieniam. Myślę, że ten układ nie zmieni się. Być może pojawi się jakaś partia, która wzmocni dotychczasową koalicję rządzącą, ale nic ponadto nie powinno się zdarzyć. W każdym razie nic radykalnie zmieniającego scenę parlamentarną. Tym bardziej, że z Unii Europejskiej odejdzie Wielka Brytania, a wraz z nią największa grupa eurosceptyków. Choćby
z tego powodu przeciwnicy Unii nie będą mieli wystarczającej siły, żeby jej realnie zagrozić.

Czy Europa dwóch prędkości już stała się faktem? Jakie są tego zagrożenia? Co możemy zrobić, by być w czołówce, a nie ogonie?

Europa dwóch prędkości staje się faktem. Jądrem Europy jest eurostrefa i Schengen. Wszyscy inni są niejako na obrzeżach.
Z tym można oczywiście żyć, lecz w sytuacji kryzysu gospodarczego, stagnacji może być znacznie trudniej. Musimy intensywnie współpracować z takimi największymi państwami (do których Polska się zalicza), jak Niemcy, Francja, Hiszpania i Włochy. Po Brexicie Polska będzie piątym co do wielkości krajem UE.

Jak rodziła się Koalicja Europejska, w której SLD pójdzie ramię w ramię z częścią dawnych opozycjonistów? Czy nasze społeczeństwo dojrzało do takiej współpracy? Czy to nie będzie paliwo polityczne dla PiS-u?

Za czasów Okrągłego Stołu do rozmów usiadły strony dużo bardziej różniące się od siebie niż teraz, znacznie bardziej oddalone politycznie, programowo i emocjonalnie. Dziś wszystkich łączy uznawanie takich samych wartości i wspólny cel – Polska w silnej Europie. Ramię w ramię pracujemy w Parlamencie Europejskim, w ramach współpracy między Europejską Partią Ludową, w której jest PO i PSL, a Partią Socjalistów i Demokratów, w której jest SLD. Pora więc zapomnieć o starych uprzedzeniach, bo stary system już po prostu nie istnieje. Społeczeństwo, jak sądzę, również w dużej mierze zdaje sobie z tego sprawę. Zresztą coraz częściej dowiadujemy się, że i w PiS-ie znajdują się ludzie, którzy pełnili ważne funkcje w poprzednim systemie w Polsce i nikomu to specjalnie nie przeszkadza. Podziały w polskiej klasie politycznej są programowe, a nie życiorysowe. Jedni chcą coraz ściślejszej współpracy w ramach Unii, drudzy są za statusem quo ante, czyli za swego rodzaju zakonserwowaniem Unii na poziomie Europy państw.

Czy może Pan oficjalnie potwierdzić, że będzie Pan jedynką na liście Koalicji Europejskiej w okręgu obejmującym zachodniopomorskie i lubuskie?

To się okaże, gdy poznamy wynik negocjacji koalicyjnych. Stanie się to niebawem.

Jak ocenia Pan pojawienie się na polskiej scenie politycznej Wiosny Roberta Biedronia? Czy dzięki nim PiS będzie rządził drugą kadencję?

Każde nowe ugrupowanie, które będzie podbierać elektorat partiom tworzącym Koalicję Europejską, będzie na rękę PiS-owi. Wiosna to nie jest jednak jakieś wyjątkowe zjawisko na polskiej scenie politycznej. Była już Samoobrona, Ruch Palikota, Europa Plus, Kukiz… Zobaczymy, jak społeczeństwo zareaguje tym razem. Czy PiS będzie rządził drugą kadencję? Za wcześnie o tym mówić. Do październikowych wyborów dużo może się wydarzyć.

Czy jako człowiek lewicy popiera Pan najnowsze socjalne pomysły PiS-u? Czy mają one ekonomiczne uzasadnienie? Czy program 500+ to walka z ubóstwem, czy raczej finansowanie patologii?

Na ogół wszelkie działania PiS-u, które zmierzają do ograniczenia ubóstwa, zasługują za wsparcie. Pod jednym wszakże warunkiem – że znajdą pokrycie w budżecie państwa. W przeciwnym razie możemy się narażać na kłopoty, które w przyszłości mogłyby wygenerować pogorszenie sytuacji, a nie jej polepszenie. Rząd, jak słyszymy, zapewnia, że ma finansowanie na swoje programy socjalne. Jedynie życie i praktyka gospodarcza może to zweryfikować. Niemniej podnoszenia poziomu życia społeczeństwa w żadnym razie nie można nazywać patologią. Tego typu słownictwo jest mi obce.

Jak jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego ocenia Pan współpracę z Donaldem Tuskiem?

Parlament Europejski i Rada Europejska są prawnymi podmiotami Unii Europejskiej – to ciała ustawodawcze. Ich współpraca nie może być inna jak ścisła i harmonijna. Niewątpliwie największym osiągnięciem Donalda Tuska jest to, że jest przewodniczącym Rady Europejskiej. Ponieważ jest byłym premierem Polski, sprawia nam satysfakcję oglądanie go w światowym towarzystwie jako partnera najważniejszych postaci. O jego osiągnięciach będziemy się jednak wypowiadać po zakończeniu kadencji.

Jest Pan bliżej przewodniczącego Rady Europejskiej niż wielu polityków. Czy Donald Tusk skróci swoją kadencję i wróci na lokalne podwórko przed wyborami krajowymi? Czy będzie kandydował na prezydenta?

Nie sądzę, żeby przewodniczący skracał swoją kadencję. Aczkolwiek urząd, który sprawuje, nie ma zbyt długiej historii. Funkcjonuje dopiero 10 lat, ale takiej praktyki dotąd nie było. Donald Tusk będzie zapewne decydował o swoich dalszych politycznych losach po zakończeniu kadencji. Na pewno nie przed wyborami krajowymi.

Czy powinniśmy wrócić do dyskusji na temat wprowadzenia w Polsce waluty euro?

Tak, powinniśmy rozmawiać, choćby wedle zasady „zaręczyć się, ale nie mówić o dacie ślubu”. Jakakolwiek rozmowa, czy nawet krok w tę stronę, nie oznacza natychmiastowego przystąpienia do strefy euro. To proces długi i skomplikowany. Uważam jednak, że pierwszy krok na tej drodze powinniśmy zrobić. Euro jest dziś drugą walutą świata. Państwa, które wstąpiły do strefy euro, rozwijają się, niektóre z nich – dynamicznie.

Wszystkie sondaże wskazują, że euroentuzjazm u Polaków nie słabnie. Wcale nie musi on jednak przełożyć się na wynik przy urnach. W jaki sposób chcecie zachęcić Polaków do wzięcia udziału w eurowyborach? Czy PiS ma duże szanse, by Was pokonać?

Wszyscy mają takie same szanse. Za nami – zwolennikami Unii Europejskiej, za Koalicją Europejską – stoją jednak widoczne na każdym kroku korzyści, jakie Polska już odniosła z przynależności do Unii. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, spojrzeć na nasze miasta, na wsie, na drogi. Nigdy też tak swobodnie nie podróżowaliśmy po Europie, nie mogliśmy tak po prostu wybierać sobie miejsca do pracy
i życia. Chcemy, by nasze miejsce w europejskiej rodzinie było jeszcze trwalsze, a nasz udział w podejmowaniu najważniejszych dla wspólnoty decyzji – znaczący. Nie chcemy żyć na marginesie Europy. My, Koalicja Europejska, udowodniliśmy swój profesjonalizm, skuteczność, czego dowodem są środki na rozwój Zachodniego Pomorza pochodzące z Unii. Wchodzimy do dwóch największych ugrupowań w PE, dzięki czemu mamy większość. My pokazaliśmy już jak być Polakami i Europejczykami.

KLIKNIJ
Geodeta Koszalin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *