Czy Żywe Książki zdołają nas przekonać do tolerancji? [ROZMOWA]

Z Magdaleną Młynarczyk, koordynatorką akcji „Żywa Biblioteka” w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej, rozmawia Wiesław Miller

To była już piąta, koszalińska edycja „Żywej Biblioteki”. Czy przekonanie o dyskryminowaniu mniejszości w Polsce nie jest na wyrost, czy Pani doświadczyła aktów nietolerancji?
– Byłam świadkiem dyskryminacji z uwagi na orientację seksualną w koszalińskim SOR-ze (Szpitalnym Oddziale Ratunkowym – dop. autora). Dwie kobiety, które nie ukrywały swojej zażyłości, zostały przez lekarza potraktowane w sposób niegodny. Na szczęście, okazało się, że był to pojedyńczy incydent, bo zespół SOR-u jest dobrze przeszkolony i przyjmuje każdą informację, którą się im poda. Widać u niektórych lekarzy jest problemem zaakceptowanie tego, że w naszym społeczeństwie żyją osoby, które inaczej są zorientowane seksualnie.

Projekt narodził się na słynnym festiwalu rockowym w duńskim Roskilde. Czy to nie kolejny przykład zapatrzenia się we wzorce zachodnie?
– Na pewno obserwujemy to, co się dzieje na Zachodzie. Jednak osoby z kręgów mniejszości, które na co dzień żyją w Polsce, spotykają się z wieloma problemami. Czy to na poziomie administracyjnym, współżycia sąsiedzkiego czy nawet mowy nienawiści, więc chcą upominać się o swoje prawa. W związku z tym w naszych realiach „Żywa Biblioteka” jest potrzebna. Nie musimy oglądać się na zagranicę, bo ważny jest nasz stan prawny, mentalność polskiego społeczeństwa i przypadki wykluczania, jakie pojawiają się również w Koszalinie.

Tuzin Żywych Książek czekał na rozmówców przy stoiskach w bibliotece. Czy to aby wszyscy, którzy tam być powinni?
– Na pewno brakowało uchodźcy. Ważnego ze względu na sytuację polityczną w Polsce i polaryzujące się nastroje społeczne. Przypomnę, że na jednej z poprzednich edycji Żywą Książką był Syryjczyk. Chcieliśmy znów taką osobę zaprosić, ale nie udało się z przyczyn organizacyjnych. Namawialiśmy do udziału muzułmanina, który pochodzi z Palestyny i mieszka w Koszalinie. Początkowo zapalił się do pomysłu, ale gdy zapoznał się z realizacją projektu, która polega na rozmowie twarzą w twarz, to wycofał się. Mam wrażenie, że chyba się wystraszył, bo doświadczył napaści fizycznej tutaj w Koszalinie.

„Żywą Bibliotekę” odwiedzają głównie ludzie młodzi, którzy są bardziej otwarci na świat i przez to chyba bardziej tolerancyjni. Być może należałoby przekonywać też seniorów?
– Kierujemy zaproszenia do wszystkich. Uniwersytety Trzeciego Wieku dostają od nas osobiste zaproszenia. Jednak osób starszych przychodzi mniej. Myślę, że na pewno do zmiany myślenia nie przekonamy osób, które mają wyraziste i skrajne poglądy. Na szczęście, większość społeczeństwa to osoby umiarkowane i przyjmują różne argumenty.
Dziękuję za rozmowę.

Geodeta Koszalin
KLIKNIJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *